Dlaczego dane są ważne czyli karkonoska opowieść.

Ostatnio dosyć mocno przyglądam się aspektom Lean w codziennym życiu. W końcu jest to filozofia, podejście, sposób myślenia. Zwał jak zwał, ważne że towarzyszy nam na codzień, nie da się tego wyłączyć. Mało tego, nie zawsze potrafimy to nazwać jakąś mądrą książkową regułką, po prostu to mamy i już. Bo czy robiąc listę zakupów myślimy o tym że oto tworzymy check listę, albo szykując się na dłuższy wyjazd że na dobrą sprawę ogarniamy mały projekt. No właśnie, nie myślimy o tym w teoretyczny sposób, postępujemy naturalnie i odruchowo. Nie zawsze jednak skutecznie i o tym dzisiaj słów kilka.

Nie bójmy się pomyłek, jeśli wyciągamy z nich wnioski to uczymy się a to jest zawsze dobre. Właśnie o swojej pomyłce chciałabym Wam opowiedzieć, po kolei jednak.

Dane, fakty, liczby. Te trzy punkty wyznaczają nam drogę w biznesie. Bez nich podejmowanie decyzji nie powinno na dobrą sprawę mieć miejsca. Niektórzy mogą powoływać się na przeczucie czy intuicję, ale dopiero weryfikacja danych utwierdzi w przekonaniu że przeczucie jest słuszne. Tak samo przy rozwiązywaniu problemów.

W Lean na samym początku musimy dobrze zdefiniować problem. Określić co faktycznie nim jest. Weźmy np. taką informację „wyprodukowaliśmy za mało sztuk”. Czy to jest problem? Nie, nie jest. Po pierwsze co to znaczy „za mało”, brakuje informacji o celu, standardzie, od którego zaszło odchylenie. Idąc dalej czy to faktycznie jest problem czy tylko jego symptom? Jest całkiem sporo narzędzi, które pomogą nam to zweryfikować, o nich jednak następnym razem:). Kluczem jednak jest to że brakuje nam danych, które pozwolą nam zweryfikować sytuację i pomogą naprowadzić na rozwiązanie.

Właśnie dlatego dane są takie ważne. Pomagają odnależć przyczynę źródłową, która przy rozwiązywaniu problemów jest kluczowa. Pozwalają monitorować czy nasze rozwiązanie jest skuteczne. Dzięki nim trzymamy rękę na pulsie i reagujemy odpowiednio w odpowiednim czasie. Bez danych, faktów jesteśmy jak dzieci we mgle i skończymy jak ja w Karkonoszach:).

Zazwyczaj jak zbliża mi się wyjazd to solidnie się do niego szykuję. Z racji tego że chodzę po górach to sprzęt i specjalna odzież są zawsze na szczycie mojej check listy. Moim głównym kierunkiem są Tatry, gdzie warunki, tak zależne od pory roku, są mi dobrze znane. Tym razem z różnych względów wybraliśmy się w Karkonosze. Tworzenie check listy standardowo objęło odzież, buty, plecak, kijki, czapkę, bo przecież jest chłodno. Góry nie aż tak wysokie więc przygotowanie nie aż tak dokładne jak zazwyczaj. To był błąd. Zamiast sprawdzić dane jak na porządną Babę na LEANie przystało, pokierowałam się swoim super założeniem że przecież wiosna i śnieg to pewnie i owszem, ale ile go tam może być?

A może go być sporo, bez raczków nie było opcji na wyższy spacer. Skończyło się na przeszukiwaniu Karpacza pierwszego dnia w celu nabycia sprzętu, co nie okazało się najprostsze. Całe szczęście się udało bo plany by się mocno pokomplikowały. Taka oto historia małej karkonoskiej wpadki, która mam nadzieję że pokazała Wam że nawet w takich potencjalnie błahych sprawach dane są bardzo istotne, a co dopiero w poważniejszych ;).

Całkowicie na marginesie, ruszajcie na Dolny Śląsk. Cudowne miejsca zarówno dla fanów zabytków, historii, ale też natury. Ja na pewno wrócę, macie jakieś swoje ulubione miejsca w tym regionie?

2 odpowiedzi na “Dlaczego dane są ważne czyli karkonoska opowieść.”

  1. Zamek Czocha skradł moje serducho dawno temu, podobnie jak schronisko Samotnia. Jest jakaś niesamowita magia w tych miejscach. Jeśli lubisz Dolny Śląsk (ja uwielbiam) to polecam książki Lamparskiej.

    1. Oj tak, Dolny Śląsk zdecydowanie skradł moje serce jako miłośniczki zamków i natury 🙂 W zamku Czocha będę miała okazję niedługo nocować także nie mogę się doczekać.

Skomentuj Baba na LEANie Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *